Nowe technologie, Prawo social media | Social Media Law

Influencerzy od kołyski (7/10): między lajkami a prawem. Godziny pracy dziecka w sieci – brak limitów

Dziecięce influencerstwo wdarło się przebojem do świata cyfrowej gospodarki. Nagrania na YouTube, TikToku czy Instagramie, streamy gamingowe, sesje zdjęciowe – to codzienność coraz większej grupy dzieci i nastolatków. Popularność idzie w parze z potencjalnymi dochodami, ale też z ogromnym obciążeniem czasowym.

I tu pojawia się pytanie: czy ktoś kontroluje, ile godzin dziecko spędza na „pracy” w sieci?

Odpowiedź jest prosta i niepokojąca: nikt.

Tradycyjne branże: ochrona małoletnich pracowników

Prawo pracy przewiduje szczególną ochronę małoletnich w zawodach artystycznych.

  • Dzieci-aktorzy czy modele mogą brać udział w reklamach, filmach i sesjach zdjęciowych, ale tylko za zgodą odpowiednich organów.
  • Istnieją limity czasu pracy, dostosowane do wieku dziecka.
  • Warunki „pracy” muszą uwzględniać rozwój psychofizyczny – nie wolno nagrywać nocami, przeciążać czy narażać zdrowia.

Dlaczego? Bo ustawodawca dostrzegł ryzyko eksploatacji dzieci w tradycyjnych branżach rozrywkowych.

Internet – szara strefa pracy małoletnich

W przypadku dziecięcych influencerów mamy zupełnie inną sytuację:

  • brak limitów godzin nagrań i publikacji,
  • brak procedur zgody czy nadzoru,
  • brak obowiązku raportowania czasu i warunków.

Efekt? Dziecko może nagrywać kilka godzin dziennie, łączyć szkołę z kolejnymi ujęciami, streamować do późnej nocy. A wszystko to bez jakiejkolwiek ochrony ze strony państwa.

To oznacza, że dziecięcy influencer funkcjonuje w prawnej próżni – wykonuje pracę o cechach działalności zawodowej, ale bez zabezpieczeń, które mają jego rówieśnicy w teatrze czy w reklamie telewizyjnej.

Psychologiczne konsekwencje

Brak regulacji to nie tylko kwestia formalna. To realne zagrożenie dla zdrowia i rozwoju dziecka:

  • przeciążenie psychiczne – presja bycia online, regularnego nagrywania, utrzymywania popularności,
  • utrata równowagi życiowej – mniej snu, mniej czasu na naukę i relacje rówieśnicze,
  • ryzyko wypalenia – dziecko zamiast bawić się, uczy się funkcjonować jak dorosły pracownik w realiach cyfrowego rynku,
  • zaburzenia tożsamości – poczucie, że wartość dziecka zależy od lajków, zasięgów i umów reklamowych.

To nie są zagrożenia abstrakcyjne – psycholodzy coraz częściej podkreślają, że dzieci-influencerzy mogą płacić za swoją popularność wysoką cenę emocjonalną.

Luka prawna

Polskie prawo nie przewiduje kategorii „pracy cyfrowej dziecka”.

  • Dziecko w internecie nie jest traktowane ani jako pracownik, ani jako artysta.
  • Rodzice działają jako menedżerowie, bez żadnego zewnętrznego nadzoru.
  • Państwo nie ma narzędzi, by chronić dziecko przed nadmierną eksploatacją.

W praktyce oznacza to, że dziecięcy influencer jest chroniony gorzej niż dziecko grające w reklamie telewizyjnej 30 lat temu.

Dlaczego potrzebujemy regulacji?

Zjawisko influencerstwa dziecięcego staje się coraz bardziej powszechne i intratne. Jeśli nie zostanie uregulowane, ryzykujemy:

  • komercjalizację dzieciństwa,
  • przeciążenie dzieci obowiązkami, które przypominają etat,
  • brak zabezpieczenia przed nadużyciami rodziców lub firm.

Rozwiązania?

  • wprowadzenie limitów czasu nagrań i streamów,
  • obowiązek zapewnienia dziecku odpowiednich warunków,
  • nadzór instytucjonalny podobny do tego, który chroni dzieci w tradycyjnych branżach artystycznych.

Podsumowanie

Dziecięcy influencer to nie tylko twórca treści, ale też „pracownik cyfrowy” – tyle że bez ochrony prawnej.

Podczas gdy aktorzy czy modele mają limity i kontrolę warunków pracy, dzieci w internecie są zdane wyłącznie na dobrą wolę rodziców i marek. Luka prawna sprawia, że najmłodsi twórcy mogą być eksploatowani ponad siły – bez żadnych konsekwencji dla dorosłych.

Pytanie nie brzmi więc: czy potrzebujemy regulacji?
Pytanie brzmi: dlaczego tak długo ich jeszcze nie mamy?

Stan prawny na dzień: 21 października 2025 r.

Dodaj komentarz